Jak zaradzić epidemii uzależnienia od ekranów?
Kiedy w minionej dekadzie smartfony wchodziły w codzienność naszych dzieci, nie wiedzieliśmy, jakie będą tego konsekwencje. Dziś, kiedy liczne badania przekonują, że nie jest to dobry kierunek, wiele krajów na świecie wprowadza zakazy używania telefonów i podobnych urządzeń na terenie szkoły. Tymczasem polskie ministerstwo edukacji wbrew tym trendom… wprowadza e-podręczniki.
Amerykański psycholog społeczny Jonathan Haidt w artykule na łamach serwisu internetowego gazety „The Atlantic” – jest to rzecz o jego nowej książce „The Anxious Generation” (po polsku: niespokojne pokolenie) – przekonuje, że czas zakończyć dzieciństwo oparte na telefonie. Konkluzje badacza zawierają się w czterech kluczowych radach. Widać z nich, jak ważne byłoby stworzenie dzieciom i młodzieży alternatywy w realnym świecie oraz zadbanie o całą sieć wsparcia społecznego.
1. Żadnych smartfonów przed szkołą średnią
Zdaniem Haidta pułapka polega na tym, że młodzież myśli, że potrzebuje smartfonów, bo „wszyscy je mają”, a wielu rodziców poddaje się, aby ich dziecko nie czuło się wykluczone. Gdyby jednak urządzenia mobilne z dostępem do internetu były mniej rozpowszechnione, opiekunowie czuliby się bardziej komfortowo, wiedząc, że ich podopieczni mają tylko zwykłe telefony z klapką albo w ogóle żadnego. Według badacza powinna to być norma przynajmniej do szkoły średniej.
„Opóźnienie całodobowego dostępu do internetu do wieku 14 lat jako normy krajowej lub społecznej pomogłoby chronić nastolatki w pierwszych latach dojrzewania, kiedy są najbardziej bezbronne. Według brytyjskiego badania przeprowadzonego w 2022 r . są to lata, w których korzystanie z mediów społecznościowych jest najbardziej skorelowane ze złym stanem zdrowia psychicznego” – argumentuje Haidt.
Smartfon dla dziecka jak bomba z opóźnionym zapłonem
W nagrodę lub żeby uspokoić – tak najczęściej wyjaśniają rodzice to, że ich kilkuletnie dzieci dostają do rąk smartfon czy tablet – przynajmniej ci, których o to pytano w badaniu „Brzdąc w sieci 2.0”. Eksperci nie mają wątpliwości, że to bomba z opóźnionym zapłonem. Za chwile spokoju dzięki grze czy bajce na ekranie rodzice i dzieci mogą słono zapłacić już w szkole.
2. Żadnych mediów społecznościowych przed 16 r.ż.
Niemal każdy nastolatek odczuwa silną potrzebę otwierania kont na TikToku, Instagramie i innych platformach – głównie dlatego, że to właśnie tam toczy się życie towarzyskie ich pokolenia. Gdyby jednak większość nastolatków korzystała z tych kont dopiero w wieku 16 lat, łatwiej byłoby oprzeć się presji rejestracji.
Postulowane przez Haidta opóźnienie nie oznacza, że dzieci poniżej 16. roku życia w ogóle nie będą mogły oglądać treści w mediach społecznościowych – jedynie że nie będą mogły otwierać własnych kont, udostępniać swoich danych i tworzyć ani udostępniać nagrań i komentarzy.
3. Szkoły bez telefonów
Jak podkreśla Jonathan Haidt, badania pokazują, że większość uczniów korzysta z telefonów w czasie lekcji. Korzystają z nich także w porze obiadu, w czasie wolnym i na przerwach, kiedy powinni wchodzić w interakcje z rówieśnikami twarzą w twarz. Jedynym sposobem, aby w czasie pobytu w szkole odwrócić uwagę uczniów od telefonów, jest obowiązek umieszczania urządzeń umożliwiających wymianę wiadomości na początku dnia w schowku.
„Szkoły, w których zrezygnowano z korzystania z telefonów, zawsze zgłaszają, że poprawiły się wyniki w nauce, uczniowie zaczęli uważać na lekcjach i poprawiły się interakcje między nimi. Dotychczas opublikowane badania potwierdzają tę tezę” – przekonuje Haidt.
4. Więcej niezależności, swobodnej zabawy i odpowiedzialności w realnym świecie
Zdaniem psychologa idea „dobrego rodzicielstwa” i wszelkie normy związane z bezpieczeństwem dzieci szybko by się zmieniły, gdyby wielu rodziców zaczęło wysyłać swoje dzieci, aby same pobawiły się lub załatwiły jakąś sprawę. Rodzice powinni uczynić dzieci odpowiedzialnymi, dając im więcej obowiązków, prosząc, aby np. zaopiekować się innymi.
Bardzo ważne, aby czas przed ekranem rodzice potrafili zastąpić dziecku rzeczywistymi doświadczeniami z udziałem przyjaciół i niezależną aktywnością. Według Haidta dzieciństwo oparte na telefonie jest szkodliwe, ponieważ spycha na bok inne aktywności. Smartfony blokują doświadczenia.
„Naszym ostatecznym celem nie powinno być całkowite usunięcie ekranów ani przywrócenie dzieciństwa dokładnie takiego, jakie było w 1960 r. Powinno raczej być stworzenie takiej wersji dzieciństwa i dorastania, która utrzyma młodych ludzi w realnym świecie i jednocześnie pozwoli rozkwitać w epoce cyfrowej” – twierdzi Jonathan Haidt.
Świąteczny prezent dla dziecka? Raczej nie smartfon
Zbliżają się święta – czas zakupu prezentów dla dzieci. Pomysł, żeby pod choinką znalazły smartfon, nie jest dobry – ostrzega Fundacja Dbam o Mój Z@sięg. Podkreśla, że smartfon to nie zabawka! I wyjaśnia, jak przekazać dziecku urządzenie ekranowe tak, by zmniejszyć ryzyko późniejszych poważnych problemów.
W jego opinii nawet bez pomocy państwa rodzice mogliby wyrwać swoje rodziny z sieci, gdyby skoordynowali swoje działania. Razem mogliby stworzyć wspólne zasady dotyczące smartfonów i organizować wspólne zabawy bez nadzoru lub zachęcać do spotkań w domu, parku lub centrum handlowym.
Zakaz korzystania z telefonów w szkołach w wielu państwach
Wiele państw świata – nie tylko Chiny, ale także demokracje zachodnie – już wprowadza regulacje prawne ograniczające korzystanie z telefonów komórkowych. Np. Amerykański stan Floryda zakazuje mediów społecznościowych dla nieletnich poniżej 14. roku życia. Podobne rekomendacje sformułowało w lipcu ubiegłego roku także UNESCO, argumentując je m.in faktem, iż nauczyciele nie radzą sobie z cyberprzemocą.
Z kolei Szwedzi uznali po dziesięciu latach od wprowadzenia w szkołach cyfrowych podręczników, że dzieci powinny więcej korzystać z papierowych książek. Rządzący stwierdzili, że zbyt długie spędzanie czasu przed ekranami tabletów nie sprzyja nauce ani rozwojowi. Z tabletów na zajęciach korzystały już przedszkolaki – i to zanim nauczyły się czytać i pisać.
Podobnie postąpiła Norweska Dyrekcja ds. Edukacji (Udir), która wydała zakaz używania przez uczniów telefonów komórkowych oraz smartwatchy w szkołach podstawowych, gimnazjach oraz szkołach średnich.
Używanie telefonów komórkowych w szkołach zostało zakazane między innymi we Francji, Włoszech, Grecji oraz Portugalii. Wprowadzający takie regulacje jako powody podają problemy z koncentracją na lekcjach, uzależnienie od internetu oraz negatywny wpływ używania telefonów przez uczniów na relacje społeczne. Niestosującym się do zakazu grozi konfiskata urządzenia, a nawet relegowanie ze szkoły.
Co ciekawe, kiedy w 2018 roku Francja wprowadziła całkowity zakaz używania telefonów komórkowych, tabletów oraz smartwatchy w szkołach podstawowych i średnich, nie wywołało to kontrowersji. Przyczyniły się do tego wcześniejsze drastyczne przypadki cyberprzemocy. Uczniowie gnębili się nawzajem, używając telefonów komórkowych.
Tablety i smartfony mogą być szkodliwe dla dzieci
Francuscy uczniowie i uczennice mogą trzymać telefon w plecaku, ale nie wolno im włączać telefonów na terenie szkoły w czasie lekcji ani przerw. Zakaz obowiązuje również w szkołach z internatem oraz w czasie wyjść i wycieczek szkolnych. Złamanie zakazu grozi konfiskatą telefonu do końca dnia, nakazem pozostania za karę w szkole dłużej lub dodatkowymi pracami domowymi. W przypadku nagminnego łamania zakazu uczeń może zostać relegowany z klasy lub szkoły.
Tymczasem w Polsce Ministerstwo Edukacji pod kierownictwem Barbary Nowackiej wbrew opisanym trendom wprowadza e-podręczniki. Przyjmuje też, że ewentualne ograniczenia korzystania z telefonów szkoły mają regulować same na podstawie statutów. Polskie środowisko edukacyjnie jest zaś w tej kwestii mocno podzielone. Jedni popierają zakaz, a inni uważają, że z dziećmi należy zamiast tego rozmawiać o zasadach higieny cyfrowej.
Sami uczniowie dostrzegają zagrożenie
Uczniowie I Liceum Ogólnokształcącego z Oddziałami Dwujęzycznymi im. T. Zana we Wschowie są organizatorem akcji Smartfonowe Zombie. Zależy im, aby nagłaśniać temat fonoholizmu. Do zajęcia się problemem zainspirowała ich olimpiada Zwolnieni z teorii. Odwiedzają szkoły podstawowe z regionu i przeprowadzają warsztaty dla młodszych kolegów.
– Cieszy nas, że dzieci są tak otwarte. Rozmawiamy z nimi, pokazujemy starannie przygotowaną prezentację na temat fonoholizmu i jego skutków. Przekonujemy, że bierna aktywność kradnie im życie, że warto spotykać się z przyjaciółmi i rodziną w realu i spędzać czas na powietrzu. Na koniec robimy quiz. Chętnie w nim biorą udział, a trzy najlepsze osoby otrzymują nagrody – mówi uczennica klasy III LO we Wschowie, Oliwia Guzińska, liderska czteroosobowego zespołu aktywistów akcji Smarfonowe Zombie.
Oliwia zapewnia, że ich pokolenie dostrzega olbrzymi problem społeczny, bo również rodzice uczniów są uzależnieni od telefonów.
– Pod wpływem akcji sami zmieniliśmy myślenie. I mimo że badania, z jakimi się zapoznaliśmy, mówią, że dzieci w wieku 8-13 lat mogą bezpiecznie korzystać z internetu 2-3 godziny na dobę, na spotkaniach w szkołach podstawowych mówimy, że to za dużo. Przeraziliśmy się, gdy na stronie internetowej projektu, którą stworzył Kuba Kociubiński, powiesiliśmy ankietę o korzystaniu z ekranów i pokazała ona, że dzieci siedzą 8, 9, a nawet 10 godzin na dobę w telefonie! Cieszymy się, że na koniec prowadzonych przez nas zajęć dzieciaki podchodzą i mówią, że postarają się zmienić swój sposób życia, aby mieć jakiekolwiek wspomnienia, a nie tylko telefon – opowiada Oliwia.
Fot. PAP/P. Werewka