Wyspiarski przemyt kwitnie
O dawna wiadomo, że przemyt z Wielkiej Brytanii do Irlandii jest problemem, a dotyczy w równym stopniu towarów, jak i ludzi, co stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa obu państw, a jednocześnie naraża systemy podatkowe na straty.
Do tego wszystkiego Wielka Brytania zmaga się z przemytem płynącym z kontynentu, więc musi uszczelniać i tę granicę morską. Zaledwie trzy dni akcji, jaka prowadzona była przez służby migracyjne i fiskalne na wodach okalających Wielką Brytanię i dzielące ją z Irlandią przyniosła efekty, bo zatrzymano 31 przemytników, trudniących się głównie nielegalnym transportowaniem ludzi.
W przypadku działań prowadzonych na Morzu Celtyckim i w cieśninach oddzielających irlandzką wyspę od brytyjskiej postawiono na kontrolę statków przewożących towary, bo kontrabandę wozi się w obie strony.
Wielka Brytania ma jednak zintensyfikować działania na kanale La Manche i na trasach wiodących z Francji, więc te znalazły się wysoko na liście priorytetów ochrony sąsiedniej wyspy.
Nie bez znaczenia jest też fakt przemytu ludzi bezpośrednio z Republiki Irlandii przez Morze Celtyckie do Wielkiej Brytanii, jednak tutaj akcje wymierzone w przemytników muszą być połączone z działaniami na lądzie. Chodzi oczywiście o otwartą granicę z Irlandią Północną, bo to jednak główny szlak przemytu towarów i osób pomiędzy oboma wyspami.
Należy też uszczelnić system kontroli granicznych na linii Republika Irlandii – Wielka Brytania, gdyż wykorzystuje się łagodniejsze kontrole na tym styku, czyli także rejestrowanymi przejściami granicznymi próbuje się przemycać ludzi, przede wszystkim do Królestwa. W priorytetach zaznaczono, iż należy znaleźć rozwiązanie dla nadzoru granicy lądowej pomiędzy Królestwem Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej a Republiką, co może sugerować powrót do pomysłu elektronicznej ochrony ponad 500-kilometrowej granicy na irlandzkiej wyspie.
Służby graniczne, migracyjne i skarbowe, mają teraz zwiększyć nadzór nad granicami lądowymi i morskimi, ale uszczelnić też system lotniskowych i portowych przejść granicznych z kontynentalną Europą, ale i pomiędzy wyspami.
*
Coś jest na rzeczy, bo o ile spojrzeć na działania państw na kontynencie, wszystkie i to bez wyjątku, choć nie wszystkie o tym mówią oficjalnie, zaczęły zwracać baczną uwagę na swoje granice. Może to oznaczać w równym stopniu odchodzenie od polityki zapoczątkowanej przez kanclerz Angelę Merkel, czyli tzw. otwartych drzwi, ale może oznaczać też coś znacznie poważniejszego.
Nas powinna jednak bardziej interesować polityka migracyjna władz w Warszawie, które nie do końca wiedzą, jak mają postępować. Z jednej strony Polska otwarta została na migrantów, ale z drugiej, wcale jej to nie pasuje, przede wszystkim ze względu na miliony przyjętych wcześniej tzw. uchodźców wojennych. Pochwalić jednak muszę szefa resortu spraw zagranicznych ministra Radosława Sikorskiego, który nareszcie postawił rządowi w Kijowie warunek, a ten zmienił nasze relacje otwartości wobec Ukrainy. O ile Polska wciąż wspiera państwo ukraińskie, to część pomocy uzależnia od uznania zbrodni wołyńskiej i udzielenia zgody na ekshumację pomordowanych brutalnie przez ukraińskich nacjonalistów Polaków.
W tej sprawie wypowiedział się również były premier Leszek Miller, który stwierdził, że Polska powinna domagać się uzyskania takiego zezwolenia od Kijowa, a jednocześnie odejścia Ukrainy od hołubienia morderców Polaków i stawiania im pomników.
Bogdan Feręc
Źr. Independent