Szykuje się starcie z gigantami

Irlandzki organ nadzoru medialnego jest zdania, iż należy z pełną mocą zastosować w kraju unijne przepisy dotyczące firm z sektora mediów społecznościowych, więc wymusić na nich podniesienie progu kontroli treści.
Sprzeciwiają się temu „X”, Facebook, TokTok, Google i inni, w tym firmy, które mają swoje europejskie siedziby w Irlandii, co może zwiastować batalię na tutejszej ziemi, a może nawet dojść do starcia sądowego. Obecnie irlandzkie władze mówią, iż należy zrobić wszystko, aby z przestrzeni internetowej wyeliminować szkodliwe i nienawistne treści, w tym te nawołujące do nieposłuszeństwa oraz groźby. Tym zająć się na Coimisiún na Meán (CnaM), która zastosuje w praktyce unijną dyrektywę o Unijnych Usługach Cyfrowych (DSA), a to ona regulować ma wiele kwestii dziejących się w internecie, w tym nakazuje dostawcom wielu usług kontrolowanie zamieszczanych w ich mediach treści.
Zwolennikiem szerokiego stosowania ustawy DSA jest premier Simon Harris, który wyraził opinię, iż zmniejszy to poziom podsycania niepokojów społecznych, z którym obecnie mamy do czynienia w sieci, a jak dodał, wprowadzenie dyrektywy ma szczególne znacznie w Irlandii, gdzie swoje europejskie siedziby mają właściciele mediów społecznościowych.
DSA to przede wszystkim zbiór przepisów, który dotyka sfery regulaminu stosowanego przez platformy mediów społecznościowych i wydawców mediów, ale i nakazuje usuwanie wielu treści, jeżeli pojawi się takie zgłoszenie. O ile platforma nie zareaguje na nie, może natomiast zostać pociągnięta do odpowiedzialności, nawet jeżeli wpis lub publikacja nie narusza regulaminu platformy. To właśnie stało się punktem spornym, ponieważ właściciele mediów społecznościowych są zdania, że zmuszeni zostaną w ten sposób do wdrożenia pełnego monitoringu treści, czyli cenzury wysokiego poziomu.
Gdyby doszło do takiej sytuacji, że dostawca usługi nie zareaguje na wniosek, o usuniecie wpisu lub przedłużać będzie wykonie wniosku, sprawą zajmie się organ regulacyjny, w przypadku Irlandii Coimisiún na Meán, czyli rozpocznie dochodzenie, a będzie mógł nałożyć też grzywnę. Co jednak istotne, wniosek o usunięcie treści złożyć będzie mógł każdy użytkownik internetu, więc już tylko to będzie miało możliwość wywołania dużego bałaganu, ale i tysięcy wniosków tygodniowo, na jakie będą musieli reagować dostawcy mediów społecznościowych, ale i platformy przeznaczone do udostępniania treści.
Do tej pory nowy organ, jakim w Irlandii jest Coimisiún na Meán, otrzymał około 300 zgłoszeń na internetowe publikacje, z czego 130 zostało odrzuconych z powodu braku podstaw do zajęcia się nimi, a 116 zakwalifikowano jako ważne.
Nie ma najmniejszych kontrowersji właściwie w jednym przypadku, więc nawoływania do przemocy i zachowań niezgodnych z prawem, jednak na tym kończy się zgoda mediów społecznościowych na ingerowanie w treści. Ich właściciele są zdania, że wewnętrzne regulacje firm mediów społecznościowych są już na tyle ostre, iż wystarczające, więc nie ma potrzeby dalszego ich rozwijania.
Tej opinii nie podzielają w Irlandii koła polityczne i właściwie wszystkie ugrupowania popierają pełne zastosowanie DSA, więc wymuszenie na dostawcach usług medialnych stosowanie całkiem innych zasad. Zwolenniczką zmian jest m.in. liderka Socjaldemokracji Holy Cairns, która powiedziała, że giganci technologiczni „cieszą się długą erą samoregulacji, w której wszystko uchodzi”. To wg posłanki musi się skończyć.
W tej sprawie pojawia się jeszcze jeden wątek i może się okazać, że siedziby gigantów mediów społecznościowych znikną z Unii Europejskiej, a przeniosą się np. na Brytyjskie Wyspy Dziewicze na Karaibach, gdzie takie prawo nie obowiązuje. W Unii Europejskiej pozostaną wyłącznie biura podległe karaibskiej jurysdykcji, więc media takie jak „X” lub Facebook będą dostępne w Europie, ale nie będą podlegać wielu tutejszym regulacjom, jak dzieje się w przypadku Telegrama.
Bogdan Feręc
Źr. Irish Mail/Extra.ie
Photo by Brett Jordan on Unsplash