W Polsce rozpoczęła się nowa era
I dobrze to i jednocześnie źle, bo właśnie minęły czasy tzw. grubej kreski, a to ona stała się kiedyś, choć trwającym do dziś problemem naszych, że użyję tego górnolotnego stwierdzenia, elit politycznych.
Kiedy Polska Rzeczpospolita Ludowa chyliła się ku upadkowi, swoją głowę zaczęły podnosić ruchy demokratyczne. Po kilku nieciekawych latach w PRL postanowiono, że dopuści się do części władzy Solidarność, która była największą, najmocniejszą i właściwie jedyną wówczas siłą opozycyjną. Po tej decyzji, a brzemiennej w skutki, mieliśmy do czynienia z wolnymi wyborami i jak się okazało, obóz komunistyczny lekko przeszacował swoje możliwości, więc praktycznie utracił władzę.
Przed tymi wydarzeniami, które miały miejsce 4 czerwca 1989 roku, odbywało się w dniach od 6 lutego 1989 do 4 kwietnia 1989 roku spotkanie przedstawicieli obu zaangażowanych politycznie obozów, więc komunistów z demokratami.
Wydarzenie to przeszło do historii, jako „okrągły stół”, a spotkania komunistycznej władzy i opozycji demokratycznej, ale i z udziałem polskiego Kościoła Katolickiego odbywały się w Pałacu Namiestnikowskim, czyli obecnym Pałacu Prezydenckim. Następnie po wyborach, kiedy premierem został Tadeusz Mazowiecki, wygłosił on w Sejmie Rzeczypospolitej Polskiej już wtedy słynne przemówienie, a użył sformułowania, że „przeszłość oddzielamy grubą kreską”.
Miało to oznaczać, że poprzedniej władzy nie będzie się rozliczać za jej haniebne czyny wobec ojczyzny i Polaków, więc komuniści staną się bezkarni.
Trwało to przez ładnych kilkadziesiąt lat, aż wreszcie niektórym politykom zaczęło coś przeszkadzać, czyli łamiąc wcześniejsze ustalenia, najpierw bardzo delikatnie, a następnie z pełną mocą, wzięli się do rozprawy z komuną. Skutkowało to niedawno wprowadzoną ustawą o odebraniu ubekom i funkcjonariuszom dawnego ustroju wielu przywilejów i obniżeniem wysokości emerytur.
Tym samym „gruba kreska” Mazowieckiego, przestała istnieć.
Później było jeszcze gorzej, ponieważ padł też bastion politycznej bezkarności, więc nowa władza, która powróciła na europejskich sztandarach do rządzenia Polską, rozpoczęła swój chocholi taniec nad tymi, którzy stracili, w mojej opinii słusznie, władzę daną przez naród.
To jednak, co dzieje się obecnie, może być odbierane przez niektóre środowiska, jako zemsta na wrogu, więc te wszystkie komisje śledcze, zapowiadane procesy, odbieranie immunitetów wskazują, że czas rozliczeń dopiero się zaczyna. Obie strony walki o prawdę przekonują natomiast, iż są jedynymi sprawiedliwymi, co z kolei oznacza, że przewin w nich nie ma i są czyści jak dziewica przed ślubem.
Druga strona, więc obecnie atakowana, po pierwszym uderzeniu, które sprowadziło ją do narożnika, zaczęła unosić głowę i rozpoczęła szturm na przeciwnika, a dokładnie taką samą bronią, więc wytaczają ciężkie działa i zapowiadają trybunały stanu. Jakby tego było mało, są już pierwsze wnioski o postawienie urzędującego premiera w stan oskarżenia i mają być przygotowywane kolejne wobec ministrów jego rządu.
Tu warto się zastanowić, co stało się podstawą takiego postępowania, bo w mojej ocenie złamanie zasady „grubej kreski”. Nie będę oceniał, czy ta lub inna partia postępowała słusznie, nie będę wytykał im braku szacunku do zwykłych ludzi, a i oceniał jakości sprawowanej władzy, gdyż zajmę się clou problemu.
Moim zdaniem, gdyby „gruba kreska” obowiązywała nadal, nie byłoby sytuacji, którą mamy aktualnie w Polsce, a i w innym przypadku politycy przestaliby dzierżyć w rękach ów zbrojny oręż. Ten drugi przypadek to pełna dekomunizacja po 1989 roku, więc wówczas postawienie zarzutów komunistycznej władzy, przeprowadzenie procesów sądowych i przestawienie na tory demokracji Rzeczypospolitej Polskiej.
Jeżeli tego nie zrobiono, a z pełnym rozmysłem, bo przecież był to jeden z warunków, jaki postawili komuniści, powinno się trwać w tym postanowieniu i nie dotykać spraw, które możemy nazywać zamierzchłą przeszłością.
Prawu i Sprawiedliwości nie było to jednak na rękę, bo tracąc poparcie społeczne w sondażach, chciało przypodobać się elektoratowi i otworzyło puszkę Pandory. Teraz mają więc, czego chcieli, a stosując zasady obrony koniecznej, rozpętują z Koalicją Obywatelską kolejną Polsko-Polską wojnę. W tej nie będzie wygranych, a przegranym ponownie stanie się cały naród.
Bogdan Feręc
Photo by Hasan Almasi on Unsplash