„Guinness” wycofuje się z Nigerii
Diageo poinformowało, że podjęto już decyzję o ograniczeniu prowadzonej działalności w Nigerii, a oficjalnie podany powód może być wyłącznie przykrywką prawdziwego problemu.
Wiadomo od jakiegoś czasu, że Afryka zmieniła swoje podejście do tzw. zachodnich koncernów i zwróciła swoje biznesowe oczy na rubieże wschodnie. To jednak przekaz polityczny, a nie ma jakoby niczego wspólnego z polityką Diageo, więc decyzja jest wyłącznie biznesową.
Właściciel marki Guinness stwierdza, iż z powodu rosnących kosztów prowadzenia działalności w Nigerii, ograniczy tam swoją działalność i sprzeda udziały Guinnessa w tym kraju.
Oznacza to, że Guinness Nigeria PLC stała się kolejną międzynarodową korporacją, która albo zmniejsza, albo wycofuje się z Nigerii.
Z wiadomości, jakie płyną z prasy biznesowej, można się dowiedzieć, iż Zachodnia Afryka stanęła obecnie w obliczu najpotężniejszego kryzysu kosztów utrzymania i prowadzenia działalności, więc może to obciążać budżety korporacji w stopniu znacznym.
Diageo chce sprzedać w najbliższym czasie 58,02% swoich udziałów w Guinness Nigeria PLC spółce Tolaram, a ta swoją siedzibę ma w Singapurze.
Tolaram to z kolei korporacja zajmująca się sprzedażą artykułów spożywczych i konsumpcyjnych, ale inwestuje też w porty oraz transport międzynarodowy.
*
Tu jednak należy wrócić do wydarzeń sprzed kilku tygodni, a wówczas cała sytuacja może wyglądać całkiem inaczej. Jak wiemy, państwa afrykańskie od lat borykały się z problemem zachodnich koncernów, bo te bardzo chętnie umieszczały na tym kontynencie swoje zakłady produkcyjne i pozyskiwały tanią siłę roboczą. Kiedy Afrykańczykom znudził się już ten wyzysk, zaczęli zgłaszać pretensje o podniesienie płac, korporacje łgały natomiast, iż sytuacja w światowej gospodarce na to nie pozwala.
Afryka uznała wówczas, iż nie ma już na co czekać, więc rozpoczęła rozmowy z przedstawicielami grupy BRICS. To z kolei zaowocowało decyzjami, iż część państw afrykańskich, oficjalnie włączyła się do BRICS, a kolejne finalizują właśnie rozmowy.
Z tego natomiast wynika, iż po podpisaniu porozumień lub w końcowej fazie negocjacji, zaczęto też rozmawiać z koncernami i przedstawiono im warunki współpracy. O ile te nie odpowiadały zachodnim wyzyskiwaczom, nie stawiało się przeszkód, aby pozbyły się zakładów produkcyjnych.
Do BRICS należą też Chiny, a Republika Singapuru, choć wciąż rządzi się innymi prawami niż Chiny kontynentalne, od wielu lat jest już chińska.
Bogdan Feręc
Źr. Independent
Photo by Christopher Zapf on Unsplash