Dlaczego niektóre bilety lotnicze są tak tanie?
Wielokrotnie możemy zetknąć się z ofertami linii lotniczych, głównie tych budżetowych, które zachęcają swoją ceną, co w założeniach przewoźników inspirować ma nas do zakupu biletu.
Z tego korzystamy chętnie, bo kto nie chce lecieć w jakieś przyjemne miejsce za 19,99 €, ale tu zaczynają się schody, a właściwie można zacząć się zastanawiać, jak im się to w ogóle opłaca? Oj, opłaca i nawet zarabiają na takiej sprzedaży, ponieważ 20 € albo niewiele więcej, to bazowa cena za lot pasażera w jedną stronę.
Jednak, jeżeli zaczniemy już proces kupowania biletu, nazywany w liniach lotniczych rezerwacją lotu, okaże się, że owszem, zapłacimy 19,99 €, ale o ile zdecydujemy się wejść na pokład bez żadnego bagażu. Za małą podręczną walizkę w sprzedaży promocyjnej, najczęściej trzeba dodatkowo zapłacić, a za bagaż rejestrowany to już z całą pewnością.
Nie można liczyć też na usługi dodatkowe, czy też udogodnienia na lotnisku, nie wspominając już o pierwszeństwie wejścia na pokład.
Ważne jest również, że na pojedynczy lot linia lotnicza wyznacza kilka miejsc w cenie 19,99 €, żeby jednak miała pewność, iż ten będzie dla niej opłacalny. Bardzo często oferty promocyjne pojawiają się na trasach, które nie są popularne w określonych porach roku, co jest celowym działaniem i ma wypełnić miejsca w samolotach, jakie w przeciwnym razie leciałyby puste, czyli generowały straty.
Wielokrotnie spotykam się z opiniami, że w lotach z Irlandii do Polski, takich rabatów i zniżek się nie uświadczy, ale wystarczy przyjrzeć się ilości pasażerów i odpowiedź pojawia się sama. Na tych trasach nie ma potrzeby stosowania zachęt, bo samoloty wypełnione są w ilości nominalnej, zapewniającej linii opłacalność przelotu.
Linie lotnicze są też zdania, co wynika z badań i wieloletnich doświadczeń, że samemu to jednak mało kto lata, czyli wprowadzono losowy przydział miejsc w samolocie. Gdyby akurat się okazało, że osobę, z którą wybiera się w podróż, lubimy i nawet trzygodzinna podróż nie będzie w takim towarzystwie uciążliwa, za przywilej siedzenia obok siebie zapłacić trzeba dodatkowo – nawet w sprzedaży promocyjnej, a może przede wszystkim w niej.
Są też osoby, które zaliczyć można do ponadgabarytowych i potrzebujących nieco więcej miejsca na nogi, by im przyciśnięte do klatki z piersiami kolana, oddechu nie odbierały. Są także fobie, więc znajdą się podróżni chcący siedzieć przy wyjściach bezpieczeństwa, a za obie przyjemności należy wnieść opłatę dodatkową i to niezależnie od zastosowanej promocji.
Skończyły się też czasy, że w podróż zabierało się kanapkę z jakiem, chociaż kilka lat temu lecąc z Dublina do Łodzi miałem tuż za plecami pewną rodzinę, a ta może nie kanapkę z rzeczonym jajkiem, ale innym wypełniaczem miała, więc nie korzystała z pokładowego cateringu i nawet herbaty nie zamówili, bo zaopatrzyli się w butelki z napojami już wcześniej.
Jeżeli jest się jednak typowym podróżnym, a na dodatek z przekonaniem, że bilet kupiliśmy za jakieś grosze, to kanapkę nabędziemy, popijemy gorącą kawą, co też będzie nas coś tam kosztować.
Proces rezerwacji przeszliśmy, niewiele zwracając uwagi na koszty dodatkowe, czyli przechodzimy do kasy, a tam za użycie karty płatniczej taki przewoźnik jeden z drugim, także pociągnie nas po kieszeni, żeby lot miał odpowiednią cenę. I to nie wszystko, bo zależy, z jakim paszportem lecimy, a to on jest też wskaźnikiem, jak bardzo należy pasażera obciążyć finansowo.
Reasumując, linia lotnicza liczy na to, a właściwie tymi niecałymi dwoma dychami w euro kusi, aby wsiąść do samolotu, a oni powoli i z pełnym rozmysłem wyciągną sobie od takiego delikwenta dodatkową kasę. Niestety w takich sytuacjach jesteśmy na przegranej pozycji już od chwili logowania się na stronie przewoźnika, a wchodząc na stronę z promocjami, już czają się na nas algorytmy, które jak psy gończe próbują wytropić naszą najdrobniejszą słabość i wykorzystać przeciwko nam.
W rachunku końcowym, kiedy linia lotnicza kończy sprzedawać nam bilet za 19,99 € i doliczymy wszelkie inne koszty tej konkretnej podróży, okazuje się, że nie będzie ona aż tak tania, bo w jedną stronę zapłacimy ponad stówkę, a może nawet zbliżymy się do typowej ceny na ten lot.
Wówczas mamy jeszcze czas na zastanowienie, ale nasz mózg już od jakiegoś czasu przyzwyczajony jest do myśli, że nie dosyć, iż za 20 € leci na „Szeszele”, to jeszcze cały czas wmawia sobie, że to przecież promocja.
Nie można więc powiedzieć, żeby linia lotnicza miała przekonanie, iż sprzeda nam bilet za 19,99 € i na tym się skończy, czyli do naszej podróży dołoży cokolwiek. Tak nie dzieje się prawie nigdy, a cały proces sprzedaży po obniżonych cenach, jest wynikiem dokładnej analizy ludzkich zachowań, co stawia pod znakiem zapytania całą koncepcję sprzedaży w promocji.
Bogdan Feręc
Photo by John McArthur on Unsplash