Zlikwidować kawę – zniknie problem
Unia Europejska w swoim ekologiczno-środowiskowym zapętleniu zaczyna sama zjadać swój ogon, a wszystko przez próby nagłego wprowadzenia zasad, jakie do tej pory istniały jedynie w planach i to odległych.
Obecnie w Brukseli grupy lobbystyczne wywierają nacisk na niektóre państwa członkowskie, aby w dziale opakowań jednorazowego użytku zastosować moratorium na ich obecność, więc odejść czasowo od planów zakazu używania takich pojemników. Tu jednak pojawia się problem, bo cały przemysł wytwórczy jednorazowych opakowań to ogromna gałąź unijnego przemysłu, a i handel detaliczny tak już przyzwyczaił konsumentów do papierowych i plastikowych kubków oraz opakowań z daniami na wynos, że teraz odejście od ich używania wydaje się prawdziwą rewolucją.
Bruksela zaskoczona jest natomiast, że część państw waha się i nie chce bezwzględnie przyjąć nowych przepisów, więc bez najmniejszej refleksji poddać tę dziedzinę wytwórczości przemysłowej likwidacji, a przynajmniej bardzo głębokiej restrukturyzacji, co kosztować będzie przedsiębiorstwa w całej Unii Europejskiej setki milionów euro.
UE nie zastanawia się też, kto poniesie koszt tej transformacji, a i nie do końca wiadomo, w co ekologicznego pakować żywność, jeżeli w swej nieomylności o potrzebie zlikwidowania jednorazowych opakowań Bruksela ów program przyjmie.
Nie wspomina się natomiast, co podkreślam od dłuższego czasu, o innych możliwych rozwiązaniach, więc nie siłowych, a przestawiających gospodarki na programy bez jednorazowych kubków i talerzy z plastiku. Nie mówi się również, jak pakować owoce i warzywa, które obecnie dostojnie spoczywają na styropianowych tackach, bo to problem wtórny, czyli nie Unii Europejskiej. Ta ma wydalić z siebie dyrektywę, a wszyscy mają się do niej zastosować.
To takie trochę dyktatorskie podejście, a i chowanie głowy w piasek, bo jakby co, to się powie, że przecież próbowaliśmy, ale inicjatywa nie została przyjęta przez tych, którym chcieliśmy zrobić dobrze. Oznaczać to będzie, że nic w tym zakresie się nie zmieni i problem pozostanie, a można go w łatwy sposób zlikwidować.
Już towarzysz Stalin mówił, że jak znika człowiek, znika problem, więc można posłużyć się w tym przypadku słowami tyrana. To moja propozycja jest taka, żeby zlikwidować kawę, a problem jednorazowych kubków zniknie, bo nie będą potrzebne w drodze do pracy. Idąc dalej w tych rozważaniach, a pomysły mam równie odjechane jak Unia Europejska, wprowadziłbym całkowity zakaz sprzedaży żywności przetworzonej, co stanie się punktem zwrotnym w zaśmiecaniu naszej planety opakowaniami plastikowymi i powlekanymi folią.
Proste?
Tak na marginesie, to nic strasznego by się akurat nie stało, gdyby żywność wysoko przetworzona zniknęła ze sklepowych półek, bo to zaraz zdrowiej by się nam żyło, a i walka z otyłością społeczeństw przybrałaby inny wymiar.
Mówiąc jednak całkiem poważnie, kolejny raz powiem, że UE zaczyna od końca, na siłę chce wprowadzić coś, do czego nie jest przygotowana i to na wielu frontach. Przede wszystkim tego cholernego plastiku na tacki i kubki, nie ma właściwie czym sensownym i tanim zastąpić, a skoro stanowi problem…
Cóż stoi na przeszkodzie, aby powstały w końcu w każdym państwie unijnym zakłady zajmujące się utylizacją plastiku, eliminowaniem go z przestrzeni publicznej, a i pracami rozwojowymi nad nowymi materiałami, które wykorzystywać można wielorazowo?
Jest jeszcze jedna sprawa, bo chodzi o produkty uboczne przy rafinacji ropy naftowej, a to właśnie z tych najczęściej wykonywane są jednorazowe produkty opakowaniowe. Gdzie więc podzieją się te tony odpadów ropopochodnych? Nie odpuszczę, bo przecież UE wciąż zajmuje się tematami zastępczymi, co oznacza, że w ogóle nie zwraca się uwagi na inny dział produkcji przemysłowej, a chodzi m.in. o odzież i obuwie.
Przyjrzyjmy się metkom na ubraniach, które można kupić w większości sklepów, a już tylko to wskaże, iż sztucznych komponentów jest tam tyle, że można z takiej jednej bluzy dresowej w rozmiarze XL, zrobić się kilkaset kubków na kawę.
Buty i ekologiczna skóra, to też ciekawe zagadnienie, o którym rozbestwiona ekologicznie Unia raczej się nie zajmie, ale za to nakaże zlikwidować krowy, bo gazy produkują, nie mówiąc przy tym, że teczek skórzanych i siedzeń w samochodach z bydlęcych skór to już nie będzie, a i buty mają być z plastiku i gumy, czyli skóry ekologicznej.
Powiem całkiem szczerze i otwartym tekstem, że szlag mnie trafia, gdy słyszę stwierdzenie skóra ekologiczna. Ten wyrób myśli technicznej sztabu chemików wystarczy wziąć do ręki, aby przekonać się, że to materiałowa baza, która pokryta jest elastycznym i z odpowiednio nadaną teksturą imitującą prawdziwą skórę tworzywem sztucznym, pokrywającym najczęściej równie sztuczną szmatę.
To im nie przeszkadza, ale kubki na kawę już tak, co może wskazywać, że rozsądkiem i racjonalnym sposobem myślenia w dyrektoriacie UE wykazać może się niewiele osób.
Bogdan Feręc
Photo by Lala Azizli on Unsplash