Zajęty, jak bezrobotny
Duża część naszych rodaków z Irlandii wyraża niezadowolenie z powodu postępowania innych naszych krajan, którzy korzystają z benefitów, jakie wypłacane są przez Social Welfare.
Moi znajomi, znając moje podejście do tych spraw, więc opinię, iż całkiem spora grupa Polaków w Irlandii po prostu naciąga ten system, przysyłają mi od czasu do czasu kwiatki z jednego forum na Facebooku, które odpowiada na pytania związane z problematyką socjalną.
Tak właśnie stało się wczoraj, gdy pewna samotna matka z dwójką dzieci, pracująca na pełnym etacie zadzwoniła do mnie i wylała telefonicznie potok niecenzuralnych słów po tym, jak znalazła pewien wpis.
Otóż okazało się, iż jedna z pań, która korzysta z zasiłku dla bezrobotnych, a na Zielonej Wyspie zasiłku dla tzw. poszukujących pracy pytała, czy może odebrać „jobseeker benefit” innego dnia, niż w środę. Mogła, bo przecież to Irlandia i do końca tygodnia może to zrobić, ale cóż takiego przeszkodziło jej, żeby udać się na pocztę?
Jako osoba bezrobotna, dysponuje chyba całkiem sporą ilością czasu wolnego, a i w przypadkach losowych, wiec choroby, informuje Social Welfare, iż malignie leży i nie może udać się po 220 € zasiłku, co niweluje problem.
Podobnych sytuacji na tym facebookowym forum jest znacznie więcej, a ja wciąż się zastanawiam, dlaczego tak się dzieje i bezrobotni stale są czymś zajęci? O ile wyjeżdżają na krótki wypoczynek, do czego mają prawo, mają również obowiązek poinformować o tym fakcie urzędników socjalnych i wszystko jest w najlepszym porządku, bo pieniądze mogą odebrać w innym terminie.
Jeżeli natomiast pytają na forum, ile dni będzie na nich czekać na poczcie kasa z „socjala”, zaczyna to budzić we mnie wątpliwości, czy są osobami, które utraciły zatrudnienie i aktywnie go poszukują? Moim zdaniem są zajęte, ale nie poszukiwaniem pracy, nie są też w dzień wypłaty zasiłku na dniu próby w jakimś zakładzie pracy, a najzwyczajniej w świecie pracują na czarno.
Kolejne przykłady można mnożyć, bo są przecież osoby, które z pełnym rozmysłem podejmują zatrudnienie w skróconych godzinach pracy, a tylko po to, żeby Social Welfare wypłacał im pewne dodatki. Takich osób i to tylko w jednym zakładzie pracy, nawiasem mówiąc prowadzonym przez Polaka, jest 3, a całkiem otwarcie w rozmowie ze mną przyznały, że nie ma sensu „zapie**alać” cały tydzień.
Taka jest część naszej diaspory w Irlandii, a bardzo często nie są to osoby, które z powodów rodzinnych lub zdrowotnych pracują po 19 godzin w tygodniu, bo od wielu lat są bezrobotne lub zatrudnione na „part time”, podejmując w chwilach wolnych od zajęć służbowych pracę na czarno, jako dodatkowe, a może nawet podstawowe źródło utrzymania.
Są też tacy, którzy oficjalnie odmawiają przejścia na pełny etat, a i takie znam, więc tu upatruję już winy pracodawców, którzy w mojej ocenie powinni to zgłosić odpowiednim władzom. Półetatowcy korzystają natomiast z dopłat do mieszkań, prądu, ogrzewania, a płaci za to nie rząd, bo my wszyscy, odprowadzając coraz wyższe podatki.
Aż chce się powiedzieć, że pora z tym skończyć…
Bogdan Feręc