Irlandzki cud mieszkaniowo-polityczny
Patrzę i oczom nie wierzę, że tak spokojnie irlandzkie społeczeństwo podchodzi do kwestii mieszkaniowej, a i daje spokój rządowi.
Może to cisza przed burzą, bo wystarczy przeczytać kilka książek historycznych o Irlandii, żeby się okazało, iż to trochę naturalna cecha mieszkańców Zielonej Wyspy, a ci niejednokrotnie dawali sobą przez dłuższy lub krótszy okres pomiatać, by w końcu dać odpór.
Tak może stać się w niedługim czasie, chociaż powinno już teraz, aby rządy triumwiratu zakończyć, jak i zakończyć okres testowania irlandzkiego społeczeństwa.
Kiedyś użyłem już tego stwierdzenia, że kolaborujący ze sobą rząd Fianna Fáil, Fine Gael i Green Party ukręcił bicz na własną skórę, więc przegrał wybory, ale było to teoretyzowanie, które wciąż pozostaje w sferze przypuszczeń. Można się przecież było spodziewać wysokiego poziomu niezadowolenia społecznego w chwili, gdy gabinet zatwierdził zakaz eksmisji, ale też 1 kwietnia, gdy ów wszedł w fazę realizacji, czyli rozpoczęto eksmisje.
Teraz sytuacja zaczyna się rozwijać, ludzie jeden po drugim zmuszani są do opuszczania wynajmowanych domów, ale i otrzymują wypowiedzenia najmu, więc nie skończy się to na obecnej fali, a będzie trwać, trwać i trwać.
Może i nie jestem zwolennikiem aktualnie rządzącej Irlandią koalicji, ale i nie opozycji w postaci Sinn Féin, bo to populizm w czystej postaci, więc nic dobrego. Nawiasem mówiąc, żadne inne ugrupowanie opozycyjne, nie ma nic sensownego do zaproponowania, czyli wychodzi na to, że status quo zostanie utrzymany.
Od paru miesięcy powtarzam również, że ten rządowy zlepek powinien zakończyć swój żywot, zaprzestać polityczno-społecznego manipulowania ludźmi, co przejawia się obietnicami wsparcia, ale tu przychodzi refleksja, bo kim ten twór zastąpić?
Przyjdzie Sinn Féin ze swoją polityką socjalną, czy tam socjalistyczną, pogrąży dodatkowo budżet, więc może zadłużyć kraj jeszcze bardziej, niż jest on obecnie. Socjaldemokracja i Partia Pracy, również stawia na wsparcie socjalne, a i oni niewiele mają wspólnego z rozsądnym zarządzaniem finansami państwa, co oznacza, że wybór nowego parlamentu i rządu staje się jeszcze trudniejszy.
Można natomiast wybrać mniejsze zło, co akurat znamy z naszej ojczyzny, gdzie nie głosuje się na kogoś, a przeciwko komuś. Wcześniej w Irlandii nie był znany taki element wyborczy albo znany jednostkom, więc na wyspie jest to nowość, a całkowicie już odmieniona polityka, przestała być irlandzką, gdyż prowadzona jest po europejsku, agresywnie i bez oglądania się na ofiary.
Politycy oszukują całe narody, posługują się retoryką, która podkreślić ma coś całkiem innego, niż sprawa, o której akurat mówią, co nie dalej jak wczoraj, udowodniłem jednemu członkowi ugrupowania z Polski. Stało się tak, że przeczytałem wpis polityka Konfederacji na Facebooku, a tytuł mówił coś zupełnie innego, niż zawarta poniżej treść. Skomentowałem, wytknąłem niezręczność zapowiedzi i…
I tytuł został zmieniony, bo dowód dałem ewidentny.
Politycy również mówią, dużo i chyba tylko po to, żeby wypełnić ciszę, gdyż za słowami, rzadko idą czyny. To akurat w jednym z przypadków dopiero się okaże, gdyż jestem na pewnym etapie wymiany korespondencji z dosyć ważną osobą w Kancelarii Prezydenta RP, a obiecuje, że się zajmie i przyjrzy i odpowie, a może nawet zareaguje. Zobaczymy, bo to sprawa, którą zajmuję się w Irlandii od lat, więc zacieśnienia stosunków gospodarczych na linii Polska – Irlandia, czyli temat mam dogłębnie przepracowany i można mnie z tego odpytywać o każdej porze dnia i nocy.
Wracając jednak na nasze poletko, nie namawiam, a czekam na niewielką rewolucję w Irlandii, która zmieni zepsute „oblicze, tej ziemi”. Czekam, ale nie dlatego, żeby widzieć ścinane toporem głowy, a na jasny wyraz, że społeczeństwo ma jeszcze coś do powiedzenia, w co chyba przestało wierzyć.
Bogdan Feręc
Fot: CC BY-SA 3.0 General Post Office Dublin / Kaihsu Tai