Maseczkowa ostoja
Tak sobie ostatnio uświadomiłem, że mamy w Irlandii ostoję maseczkową, chociaż już ani podstaw, ani zaleceń nie ma.
Ponieważ dosyć często w ostatnich miesiącach wizytuję rodzimą służbę zdrowia, doznaję jakiegoś rodzaju deja vu, które przypomina mi wciąż o czasach słusznie minionej pandemii. Otóż w szpitalach, ośrodkach zdrowia i u lekarzy rodzinnych, wciąż wymusza się zakładanie ograniczników dostępu powietrza, czyli masek – symbolu medycznego zniewolenia ludzkości.
Co istotne, już nawet Światowa Organizacja Zdrowia, a to sprawdziłem, nie nakazuje używania masek ochronnych, nawet w jednostkach lecznictwa zamkniętego, a wyłącznie sugeruje, iż rozsądnym jest ich nakładanie.
Będąc w Irlandii, nie musimy zakładać masek, wchodząc do aptek i sklepów, czyli dużych skupisk ludzkich, nie musimy takich nosić podczas korzystania z transportu publicznego, a i do urzędów nie zastąpi nam drogi ochroniarz, który nakaże osłonięcie twarzy szmatką lub perforowanym materiałem medycznym. Można tu dodać, iż wszystkie wymienione miejsca, charakteryzują się mnogością z nich korzystających, a i nie mam pewności, czy wszyscy są zdrowi lub czym mogą mnie zarazić.
W szpitalu natomiast albo nawet tylko w gabinecie lekarza rodzinnego, taką osłonę mieć muszę, choć doskonale zdaję sobie wtedy sprawę, że zdrowych ludzi rzadko się tam spotyka i mogę użyć innego środka zapobiegawczego, czyli dystansu społecznego.
Nie wiem natomiast, czy w autobusie, tramwaju lub pociągu, nie znajdzie się w moim pobliżu osoba, która wyziewnie nie zaraża mnie właśnie, czyli bezsens szpitalnego maskowania jest widoczny.
Nie mam natomiast nic przeciwko, aby osoby, które uznają to za stosowne, maski nosiły, bo to ich wybór i przekonanie, że są w jakiś sposób chronione. Tu jednak zastanawia mnie jeszcze jedno, a byłem świadkiem takiego wydarzenia, jak zażywna staruszka, przed wejściem do szpitalnych trzewi, wyjęła z kieszeni kapotki stłamszoną wiekiem, a i wielorazowym używaniem niebieskawą osłonę paszczy, nałożyła na twarz w przekonaniu, że teraz ma wiele wspólnego z bezpieczeństwem.
Maski w szpitalach to też problemy, które są jedną z przyczyn opóźnień, a i to stwierdzam z pełną odpowiedzialnością, gdyż i tego byłem wielokrotnie świadkiem. Kiedy w kolejce do okienka informacyjnego stojąc, poprzedzają mnie dwie lub trzy osoby, zwracam uwagę, jak często proszą o powtórzenie kilku zdań, bo maska skutecznie zasłaniająca aparat mowy recepcjonistki, tę również zniekształca i czyni niekiedy wypowiedź niezrozumiałą. Jeszcze ciekawiej jest, jak przy okienku stanie osoba w głębokiej jesieni życia, może nawet z problemami słuchowymi, a wówczas osoba pracująca w recepcji, to już może się nagrać na taśmę i kilka razy powtarzać, gdzie i z czym chory ma się udać.
To również pogwałcenie zasady o ochronie danych osobowych i chorobach pacjentów, bo gdyby tylko chciało mi się to wszystko zapamiętać lub zapisać, mogę swobodnie podawać nazwiska, adresy i rodzaj schorzenia, na jakie cierpią ludzie w Irlandii.
Może tak Health Service Executive skończy już z tą maskaradą, bo jak mówią wierzący, karnawał się skończył i mamy okres postu.
Bogdan Feręc
Photo by Pam Menegakis on Unsplash