Mały biznes obawia się zwolnień u gigantów technologicznych
Z kręgów rządowych zaczęły płynąć uspokajające komunikaty, że nie będzie aż tak źle, nie będzie fali zwolnień w sektorze, a obecne wypowiedzenia w Meta, Facebooku, Twitterze i innych, to zaledwie korekta zatrudnienia, ale inne opinie płyną do strony małego i średniego biznesu gastronomicznego.
Jak się okazuje, właściciele kawiarni i barów szybkiej obsługi, którzy czerpali zyski głównie z obecności pracowników firm technologicznych, zaczęli obawiać się, że obroty w ich firmach zaczną się znacznie obniżać, więc i oni cierpieć będą z powodu zwolnień w sektorze Big Tech. To z kolei może prowadzić do zwolnień pracowniczych w tych niewielkich przedsiębiorstwach, a część może nawet zniknąć z rynku.
Aktualny przekaz dla kawiarni i barów jest taki, iż nic nie jest przesądzone i należy poczekać, w jakim kierunku iść będzie cała sytuacja, więc czy zwolnienia w Big Tech, wpłyną istotnie na obroty w małej gastronomii.
Właściciele barów i kawiarni mówią jednak otwarcie, że i tak działali na granicy opłacalności, bo ich klienci pojawiali się tylko w godzinach pracy u gigantów technologicznych, a w weekendy i święta firmy były zamknięte, co wynikało głównie ze specyfiki miejsca prowadzenia działalności. Do tego wszystkiego, jak dodaje mały biznes gastro, zwolnienia nie będą dotyczyć wyłącznie firm Big Tech, bo przecież i mniejsi gracze technologiczni zapowiadają redukcje etatów. To w połączeniu może dać spadek obrotów na poziomie nawet 10%, więc wiele kawiarni oraz barów utraci rentowność. Wiązać się to będzie z początkowymi zwolnieniami pracowników, a może doprowadzić do zamykania tych miejsc, więc mówienie o sytuacji, która nie jest lub nie będzie taka zła, uznali za czarownie rzeczywistości.
Mały biznes gastronomiczny mówi o efekcie domina, więc ciągnięciu za dużymi firmami technologicznymi innych podmiotów, nie tylko kawiarni i barów, w których stołowali się pracownicy Meta, Twittera itp., bo przecież są też firmy kooperujące z nimi, a mniej zleceń od gigantów, oznacza też mniejsze zapotrzebowanie na siłę roboczą również w tych przedsiębiorstwach, a i ci pracownicy również byli klientami barów i kawiarni.
Mówi się, że będzie to powtórka z poprzedniego kryzysu, jaki dotknął Irlandię w 2008 roku, czyli widać tu analogię dodają właściciele małej gastronomii i nie ma różnicy, czy pracę ówcześnie tracili pracownicy banków, czy jak teraz, zatrudnieni w Big Tech. Ilość klientów zacznie się niebawem zmniejszać, co może stać się wstępem do likwidacji kawiarni, barów i restauracyjek.
Mały biznes gastronomiczny dodaje, że swoje żniwo zebrał już poprzedni kryzys, następnie uderzenie Covid-19, a obecnie kryzys technologiczny przetrzebi małe przedsiębiorstwa dostarczające jedzenie i napoje pracownikom biurowym z Big Tech – także producentów kanapek i jedzenia na wynos. Już po zakończeniu najostrzejszych ograniczeń Covid widać było mniej klientów w kawiarniach i restauracjach obsługujących Big Tech i inne biura technologiczne, a stało się tak za sprawą rozwinięcia rządowych programów pracy zdalnej, więc większej ilości pracowników, którzy swoje obowiązki wykonywali z domowych pieleszy. Było to szczególnie widoczne w dublińskim okręgu Grand Canal Dock, bo to tam mieści się najwięcej biur i najwięcej było osób korzystających z usług małego biznesu gastronomicznego.
Eksperci ds. rynku pracowniczego mówią jednak, że czas pokaże, jaka będzie rzeczywistość i niechętnie skłaniają się ku twierdzeniu, iż zwolnienia w firmach technologicznych, odcisną swoje niszczące piętno na małych kawiarniach, restauracjach i barach szybkiej obsługi.
*
Ciekawa jest ta opinia ekspertów, bo nawet prosta matematyka pokaże, że o ile w Grand Canal Dock pracę straci ogółem 1000 osób, to będzie to mniej o 1000 klientów dla kawiarni i restauracji. Czy więc brak tych 1000 klientów, nie wpłynie na rentowność małej gastronomii? Śmiem prezentować odmienną opinię.
Bogdan Feręc
Źr: Independent
Photo by Brooke Cagle on Unsplash