95 proc. urządzeń do wapowania ma zniknąć z rynku. Tysiąc firm w Polsce będzie się musiało przebranżowić

Procedowane zmiany w ustawie o podatku akcyzowym zakładają, że od lipca 2025 roku urządzenia do waporyzacji mają zostać objęte akcyzą w wysokości 40 zł za sztukę, wskutek czego ich cena detaliczna wzrośnie do ok. 80 zł. W kolejnych latach przewidziane są też drastyczne podwyżki opodatkowania na e-liquidy. – Wszystko to spowoduje wyeliminowanie z rynku e-papierosów i produktów do wapowania na rzecz tradycyjnych papierosów i dużych koncernów tytoniowych kosztem rodzimych MŚP – ocenia Maciej Powroźnik, prezes Związku Pracodawców Branży Vapingowej. 

– W Polsce tradycyjne papierosy pali ok. 8,5 mln ludzi, wypalając ich rocznie ok. 50 mld sztuk, czyli mniej więcej 2,5 mld paczek. Patrząc na twarde dane sprzedażowe, to tradycyjne wyroby tytoniowe stanowią większość rynku, a wyroby do wapowania mają w nim zaledwie ok. 4,5–5-proc. udział. A jednak uwaga państwa skupia się na tej jednej kategorii, która jest dość brutalnie traktowana już od ponad roku – mówi agencji Newseria Maciej Powroźnik.

Ostatnimi laty na rynku, obok tradycyjnych wyrobów tytoniowych, pojawia się coraz więcej urządzeń do waporyzacji, takich jak papierosy elektroniczne, w których waporyzowany jest płyn z zawartością nikotyny (e-liquid), i podgrzewacze służące do konsumpcji wyrobów nowatorskich, bez ich spalania. Takie produkty – ze względu na atrakcyjne formy, kolorystykę, szeroką gamę aromatów i stężeń nikotyny – zyskują wśród konsumentów coraz większą popularność. Według danych Ministerstwa Zdrowia lawinowo rośnie też liczba podmiotów wprowadzających je na polski rynek: w 2020 roku do Biura do spraw Substancji Chemicznych zgłosiło się 87 podmiotów, w 2021 roku – 266, w 2022 roku – 1558, a w 2023 roku – 4430 podmiotów. Największą część rynku stanowią importowane jednorazowe papierosy elektroniczne – według szacunków MF, opartych na danych z deklaracji celnych, w 2023 roku do Polski zaimportowano ok. 53,8 mln sztuk takich urządzeń.

Urządzenia do waporyzacji do tej pory nie podlegały akcyzie – ten podatek był płacony jedynie od tego, co było w nich podgrzewane lub wchłaniane (wyroby nowatorskie, płyn do papierosów). Jednak Ministerstwo Finansów chce to zmienić, stąd w trakcie procedowania jest obecnie projekt nowelizacji ustawy o podatku akcyzowym oraz ustawy Kodeks karny skarbowy (projekt UD139), który dotyczy opodatkowania jednorazowych i wielorazowych urządzeń do waporyzacji. Po zmianie przepisów zostaną one uznane za wyroby akcyzowe niezharmonizowane i objęte stawką kwotową w wysokości 40 zł za sztukę. Projektowane regulacje mają wejść w życie 1 kwietnia 2025 roku i będą stosowane od 1 lipca 2025 roku.

– Projekt UD139, czyli kolejny już projekt zmian w przepisach akcyzowych, jest już w założeniu bardzo kontrowersyjny, ponieważ wprowadza rozwiązanie, które nie ma odpowiednika na praktycznie żadnym cywilizowanym rynku, a na pewno nie w Europie. To jest próba opodatkowania urządzeń do vapingu dość drastyczną stawką rzędu 40 zł, której wysokość nie została niczym uzasadniona i nie wiemy, z czego ona wynika. W praktyce jednorazowy e-papieros, który dzisiaj kosztuje ok. 30 zł, po podwyżce będzie kosztował już 80 zł, bo w Polsce od akcyzy nalicza się również VAT. To spowoduje de facto zamknięcie rynku dla jednego z wyrobów nikotynowych – ocenia prezes Związku Pracodawców Branży Vapingowej.

Ponadto przyjęta ostatnio nowelizacja ustawy o podatku akcyzowym wprowadzi m.in. podwyżki opodatkowania na e-liquidy do waporyzacji. Stawka akcyzy ma w ich przypadku wzrosnąć o 75 proc. już w przyszłym roku, o 50 proc. w 2026 roku i kolejne 25 proc. w 2027 roku. W praktyce zmiany te oznaczają podwyżkę akcyzy na e-liquidy z obecnego poziomu 0,55 zł/ml do 0,96 zł/ml w przyszłym roku, żeby ostatecznie osiągnąć poziom 1,8 zł/ml w 2027 roku. Butelka e-liquidu o pojemności 10 ml zostanie wtedy objęta podatkiem w wysokości 18 zł, co będzie stanowić wzrost o 327 proc. w porównaniu do 2024 roku.

Jak wskazuje stowarzyszenie The Independent European Vape Alliance (IEVA), stawka opodatkowania, w wysokości 1,8 zł/ml, będzie stanowić najwyższą akcyzę na e-liquidy wśród krajów Unii Europejskiej. Dodatkowo nałożenie akcyzy na urządzenia do waporyzacji w wysokości 40 zł (49–50 zł z VAT-em) sprawi, że produkty wapingowe będą jeszcze droższe. Detaliczna cena urządzeń wzrośnie do ok. 80 zł, co będzie najwyższą stawką w Europie. Dla porównania po podwyżkach akcyzy cena tradycyjnych papierosów wzrośnie z ok. 20 do 25 zł.

– W momencie wyeliminowania z rynku jednej kategorii, jaką są produkty do vapingu, w to miejsce wejdą zapewne zwykłe papierosy. I tutaj mamy różnicę polegającą na tym, że te tradycyjne wyroby są oferowane przez olbrzymie koncerny tytoniowe, natomiast produkty do vapingu to domena polskich, lokalnych małych i średnich przedsiębiorstw. Dlatego nie za bardzo rozumiemy, czemu przepisy projektowane w Ministerstwie Finansów są wymierzone w stronę rodzimych MŚP, a ich beneficjentami będą międzynarodowe koncerny – mówi Maciej Powroźnik.

Jak podkreśla, zmiany w podatku akcyzowym mocno uderzą w kondycję finansową polskich MŚP z branży tytoniowej. Według wyliczeń IEVA, nawet jeśli przedsiębiorcy zdecydują się dostosować do nowych regulacji, to – w przypadku próby wprowadzenia na rynek 100 tys. produktów miesięcznie i przy stawce akcyzy na urządzenia do waporyzacji wynoszącej 40 zł (ok. 50 zł z VAT) – będą musieli dysponować w sumie dodatkowymi 5 mln zł. Przy terminie płatności wynoszącym 90 dni zapotrzebowanie na gotówkę wzrośnie do 15 mln zł. Bardzo wiele firm sobie z tym nie poradzi. Co istotne, Ministerstwo Finansów jest tego świadome – w ocenie skutków regulacji uwzględniono fakt, że wiele firm w branży zostanie zmuszonych do zamknięcia, a przedsiębiorstwa powinny się przebranżowić lub znaleźć inne rynki dla swojej działalności.

– Polska branża produktów vapingowych to w zasadzie wyłącznie małe i średnie, rodzime przedsiębiorstwa, które zajmują się importem i dystrybucją tego typu produktów. A nowe przepisy w krótkiej perspektywie doprowadzą do zniknięcia ok. 1 tys. firm zatrudniających ponad 12 tys. ludzi – prognozuje prezes Związku Pracodawców Branży Vapingowej. 

Polskie MŚP działające na rynku tytoniowym wskazują, że w procedowanych zmianach przepisów brakuje wyczerpującej analizy skutków gospodarczych. Problemem jest też to, że tempo prac legislacyjnych jest szybkie, co uniemożliwia przeprowadzenie rzetelnych konsultacji publicznych. Branża ocenia, że to po raz kolejny stawia pod znakiem zapytania jakość i przewidywalność stanowionego w Polsce prawa.

– Tempo procedowania projektu dotyczącego dodatkowej akcyzy na urządzenia do wapowania jest bardzo duże. Mieliśmy tylko siedem dni na złożenie swoich uwag do tego projektu, dobre praktyki wymagają trochę dłuższego okresu. Zabrakło też tzw. konferencji uzgodnieniowej, gdzie wszyscy bezpośrednio zainteresowani mieliby okazję podyskutować z autorem projektu i wyjaśnić swoje racje. Czujemy się z tym ekstremalnie niekomfortowo, że takie rozwiązania – i to bardzo drastyczne – odbywają się bez dyskusji z zainteresowanymi stronami – mówi Maciej Powroźnik. – Bezpośrednio przed wyborami padły zobowiązania dotyczące stabilności prawa dla przedsiębiorców i tego, że przepisy podatkowe nie będą wchodzić w życie w okresie krótszym niż sześć miesięcy od daty ich uchwalenia. I teraz obie te zasady zastały złamane, ponieważ projektowane zmiany są bardzo głębokie, a mają wejść w życie już w przyszłym roku.

Resort finansów uzasadnia, że projektowane zmiany mają na celu ograniczenie dostępności cenowej urządzeń do waporyzacji i ochronę zdrowia publicznego – zwłaszcza nieletnich, dla których mogą one stanowić pierwszy krok w stronę konsumpcji innych wyrobów tytoniowych i rozwoju uzależnień.

 One na pewno nie przyniosą spodziewanego efektu, jeśli chodzi o zdrowie publiczne i dostęp małoletnich do takich produktów. Już w tej chwili obowiązuje zakaz sprzedaży papierosów, podgrzewaczy tytoniu czy produktów do vapingu nieletnim, a mimo to oni mogą je swobodnie kupić na czarnym rynku. Wprowadzanie dodatkowych zakazów niespecjalnie w mojej opinii tę sytuacje zmieni – ocenia ekspert.

Jak mówi, trudno będzie też osiągnąć zakładane w projekcie cele fiskalne. MF przyjęło, że w pierwszym roku obowiązywania nowych przepisów wpływy budżetowe wyniosą ok. 81 mln zł (wraz z podatkiem VAT należnym od akcyzy), a w kolejnych – ok. 414 mln zł. Jednak zakładane spadki sprzedaży urządzeń do waporyzacji jednorazowych e-papierosów w praktyce spowodują, że przychody fiskalne powinny raczej spaść – zwłaszcza że konsumenci mogą zrezygnować z wapowania na rzecz produktów pozyskanych nielegalnie w szarej strefie. Już w tej chwili czarny rynek w Polsce stanowi nawet 50 proc. zużywanych e-liquidów, a ten wskaźnik może gwałtownie wzrosnąć, jeśli aktualne propozycje zmiany w podatku akcyzowym wejdą w życie.

– 27 listopada Parlament Europejski dyskutował na temat rekomendacji ograniczenia przestrzeni, w których można palić tytoń i używać produktów do vapingu. W trakcie kolejnych głosowań bardzo wyraźnie rozróżniono wapowanie od palenia. To nie jest to samo, mimo trochę mylącej nazwy „elektroniczny papieros”, ponieważ w przypadku vapingu nie mamy w ogóle do czynienia ze spalaniem. W Brukseli pogląd o tym, że vaping jest skutecznym narzędziem redukującym ryzyko powikłań zdrowotnych związanych z paleniem tytoniu, jest słyszany. W Polsce nie dość, że nie dyskutujemy na ten temat pod kątem zdrowia publicznego, to dyskusja dosyć nieoczekiwanie, od połowy roku, przeniosła się do resortu odpowiedzialnego za podatki – podkreśla Maciej Powroźnik.

Newseria

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Kto zarabia na histo
Sztuczna inteligencj